Część III - Rozdział szósty

Część III

 

VI

      Poniedziałkowy poranek w klubie wyglądał niemal zawsze tak samo. Na padoku kilka koni leniwie wachlujących się ogonami. Cisza i spokój. W poniedziałek nikt nikogo nie budził. Można było spać tak długo jak się chciało. Pan Mikołaj jadał zwykle śniadanie tylko z panem Grzesiem i panią Grażynką.

Ten poniedziałek zaczął się tak samo. Pan Mikołaj siedział w jadalni sam i czytał nowe "Konie i Rumaki", kiedy w drzwiach pojawiła się pani Marta.
    - Ty chora jesteś? - zapytał na jej widok pan Mikołaj z udawaną troską w głosie - do pierwszej jeszcze daleko.
    - Ale śmieszne - pani Marta wyraźnie nie miała ochoty na żarty - Michał zaraz tu będzie, a ja wczoraj nie miałam czasu z nim pogadać. Pani Grażynko, zrobi mi pani cappuccino? - dodała błagalnym głosem.
    - Już robię - dobiegło z kuchni.
    - Ja z nim przez chwilę rozmawiałem, zaraz po przyjeździe, ale też o niczym konkretnym.
    - O, przyjechali - pani Marta zobaczyła nadjeżdżające auto - pójdziesz pomóc wyładować konie? Ja muszę się obudzić.
    - Jasne - pan Mikołaj wstał od stołu. - Pani Grażynko, będziemy mieli gości na śniadaniu - dodał, przechodząc obok drzwi do kuchni.

Rozładunek koni trwał kilka minut. Pan Mikołaj z panem Michałem siedzieli już przy stole, zanim pani Grażynka zdążyła zaparzyć kawę. Chwilę później dołączył do nich Filip.
    - Podjęliście już decyzję? - zapytał taktownie pan Michał, chociaż świetnie wiedział, że ona zależy od jego sugestii.
    - Nie macie wrażenia, że Furia jest zmęczona? - odpowiedział pytaniem na pytanie pan Mikołaj - nie widziałem jej w sobotę, ale wczoraj skakała z wielkim wysiłkiem.
    - W sobotę też - pani Marta robiła wrażenie zrezygnowanej - zdaje się, że nie udało mi się trafić u niej z formą.
    - No coś ty! Trafienie z formą u sześcioletniego konia to zwykle przypadek - pan Michał próbował ją pocieszyć - za to Crazy jest w super formie i to jest ważne.
    - Dziękuję - te słowa sprawiły pani Marcie wyraźną przyjemność - Hetman wczoraj też fajnie skakał.
    - Zastanawiałem się nad tym i myślę, że drugi koń nie jest aż taki ważny - pan Michał spojrzał na Filipa - młody, sam musisz podjąć decyzję.
    - Wczoraj Hetman był lepszy - zaczął Filip niepewnie - ale Furia.. sam nie wiem.
    - Osiołkowi w żłobie dano... - roześmiał się pan Mikołaj. - Mistrzostwa jedziesz na Crazy - i to jest ważne. Świetnie, że możesz mieć drugiego konia, na wypadek, gdybyś w piątek albo w sobotę pomylił parkur czy zrobił jakąś przypadkową zrzutkę.
    - To co, bierzemy Hetmana?
- Filip spojrzał pytająco na panią Martę.
    - To będzie najrozsądniejsze - stwierdziła pani Marta po krótkim namyśle - Furia odpocznie i pojedziesz nią "południowe".
    - To rzeczywiście będzie najrozsądniejsze - zgodził się z nimi pan Michał - kiedy wyjeżdżacie?
    - W środę po południu - odparła pani Marta - chcę, żeby w czwartek pojechali konkurs próbny, bo pewnie powyciągają wszystkie straszydła.
    - Na pewno, w konkursie wstępnym muszą być użyte wszystkie przeszkody, które znajdą się w parkurach mistrzowskich - przytaknął pan Michał - my będziemy w Krakowie w czwartek rano.
    -No, Piotrek wczoraj też super jeździł - zauważył z uznaniem pan Mikołaj - dla mnie jest żelaznym faworytem w grupie A.
    - Na Mistrzostwach nie ma żelaznych faworytów - uśmiechnął się pan Michał - tu trzeba jeszcze mieć szczęście, jedna zrzutka i może być po wszystkim.
    - Szczęście sprzyja najlepszym - polemizował pan Mikołaj.
    - Obyś miał rację - zakończył dyskusję pan Michał - ja muszę się zbierać - dodał, wstając od stołu.
    - Widzę, że dla ciebie to też nie jest takie obojętne, nie tylko mnie nerwy zaczynają zżerać - zaśmiał się pan Mikołaj     
    - Lepiej, żeby zżerały nas, a nie ich - pan Michał też się roześmiał - no to widzimy się w czwartek.
Pan Michał wyjechał, a w jadalni zaczął się ruch. Większość z łóżek wygonił głód, bo jakoś nikt nie chciał przynieść śniadania do łóżka. Emocje wczorajszych startów jeszcze nie opadły, więc przekrzykiwali się nawzajem, komentując wydarzenia poprzedniego dnia.
    - A dlaczego Crazy Girl nie startowała, chociaż była na zawodach? - spytała Basia.
    - Była na zawodach przypadkiem - odparł pan Mikołaj - a nie startowała z tego samego powodu co Berek, za trzy dni Mistrzostwa i konie muszą być wypoczęte.
    - A Hetman, Miniaturka i Tip-Top startowały - Basia nie była zadowolona z odpowiedzi.
    - Miniaturka i Hetman musiały być jeszcze sprawdzone, a poza tym one będą startowały tylko w piątek i w sobotę po jednym konkursie, a Crazy i Berek muszą zachować siły na dwu-nawrotowy finał w niedzielę, a może jeszcze na rozgrywkę - odpowiadał pan Mikołaj - za to Tip-Top nigdzie nie startował przez ostatnie dwa miesiące, bo nasza gwiazda odbywała zagraniczne wojaże - dodał, uśmiechając się nieco złośliwie do Sabriny.
    - Paanie Mikołaaju! - Sabrina udawała oburzenie - musiałam pojechać na wakacje. A poza tym wczoraj i tak świetnie mi poszło.
    - To prawda! - zgodził się pan Mikołaj - nie da się zaprzeczyć.
    - No widzi pan?
    - No widzę!
    - A dlaczego Miniaturka i Hetman nie będą startowały w niedzielę? - nie dawała za wygraną Basia.
    - Bo finał można jechać tylko jednym koniem - wtrąciła się do rozmowy Matylda.
    - I wiadomo, że do finału wybiera się lepszego konia - dodał pan Mikołaj.
    - A skąd wiadomo, że Miniaturka i Hetman nie będą lepsze? - Basia wcale nie była przekonana, że Berek jest lepszy od jej ukochanej Miniaturki.
    - Dobre pytanie! - roześmiał się pan Mikołaj - tak przypuszczamy na podstawie dotychczasowych startów.
    - Konia do finału trzeba wybrać na pół godziny przed startem finałowym - pani Marta kontynuowała wyjaśnienia - żeby koń mógł startować w finale, musi ukończyć przynajmniej jeden z półfinałów, czyli konkurs w piątek albo w sobotę. Gdyby się okazało, że koń podstawowy nie chce z jakichś powodów skakać, można jeszcze finał jechać tym drugim koniem. Ale wolałabym, żeby nic takiego się nie wydarzyło, i żeby finał szły Berek i Crazy.
    - No a gdyby Berkowi coś nie wyszło i Miniaturka miałaby przed finałem lepszy wynik? - Basia chciała wiedzieć wszystko.
    -To nie ma znaczenia - odpowiadała dalej pani Marta - z każdego dnia liczy się wynik lepszego konia. Może być wynik Miniaturki z piątku, a Berka z soboty. Liczy się zawodnik, nie koń. Oczywiście tylko na Mistrzostwach.
    - A można jechać też na jednym koniu? - Basia rzucała już pytania w "powietrze", bo nie było wiadomo, kto odpowie.
      - Można - zachichotał Filip - ale wtedy, jeśli się coś skaszani, to już nie ma jak naprawić. Wie się coś o tym - dodał, wspominając Mistrzostwa sprzed roku.
    - A dlaczego ja nie mogę mieć drugiego konia, jak coś skaszanię? - zapytała zmartwionym głosem Sabrina.
    - A dlaczego masz coś skaszanić?! - roześmiał się pan Mikołaj - w twojej grupie nie można jeszcze jechać na dwóch koniach - dodał już poważnie - w grupie A każdy ma tylko jednego konia.
    - To niesprawiedliwe - oburzyła się Sabrina - Filip ma dwa, Matylda ma dwa....
    - Sprawiedliwe, sprawiedliwe - uspokoiła ją pani Marta - wszyscy twoi konkurenci będą mieli po jednym koniu, na dwóch koniach w Mistrzostwach będziesz mogła jechać za dwa lata.
    - A Piotrek też będzie miał jednego? - Sabrina wolała się upewnić.
    - Tak, Piotrek też będzie miał jednego - pospieszyła z odpowiedzią pani Marta.
    - To dobrze - odetchnęła Sabrina - nawet lepiej, bo nie trzeba czyścić dwóch koni.
    - Ja bym chętnie wyczyścił dwa - odezwał się z drugiego końca stołu Romek.
    - Ty to naprawdę nie masz powodów do narzekania - roześmiała się pani Marta - po ośmiu miesiącach jazdy zakwalifikować się na Mistrzostwa od razu w grupie E, to jest naprawdę wielkie osiągnięcie. Znam takich, którzy startują dwa lata, i na Mistrzostwa się nie zakwalifikowali.
    - Po ośmiu miesiącach treningów - zaoponował ze śmiechem Romek - jeździłem już wcześniej.
    - Niech ci będzie - zgodziła się pani Marta - i tak uważam, że zrobiłeś wielkie postępy.
    - Ciekawe, czy Karolina już leci - Matylda zmieniła temat - wczoraj zabrali ją zaraz po tym, jak wstawiła konia do stajni.
    - Musieli jeszcze wrócić do domu, spakować się, a o trzeciej w nocy mieli samolot z Warszawy - Żółwik wiedział wszystko dokładnie - powiedziała mi, że zaraz po powrocie przyjedzie. Ona już jest ugotowana - dodała ze śmiechem.
    -Jak wy wszyscy, mam nadzieję - pan Mikołaj pokiwał głową - nie ma się co dziwić, wczoraj też jej poszło super.

Śniadanie dobiegało końca i wszyscy powoli zaczynali wstawać. Pan Mikołaj podniósł do góry ręce.
    - Usiądźcie jeszcze na chwilę -  zaczął - chciałbym wykorzystać okazję, że jesteście wszyscy razem, żeby nie musieć powtarzać tego, co chcę wam powiedzieć, kilka razy.
Usiedli i w jadalni zapadła cisza, bo pan Mikołaj zrobił się nagle jakiś taki poważny.
    - Kochani, wiem, że atmosfera przez te trzy dni będzie napięta. Ci, którzy mają startować, będą przeżywać wielki stres, a ci, którym się w tym roku nie uda wystartować, z różnych przyczyn mogą odczuwać lekką zazdrość (wiem, bo sam zazdroszczę tym, którzy jada). Chciałbym jednak bardzo, żeby nikt nie zapomniał, że jesteśmy przede wszystkim ekipą. Że start w Mistrzostwach, chociaż jest wyróżnieniem i zaszczytem, nie upoważnia nikogo do zadzierania nosa i wywyższania się. A tym, którzy nie mogą w tym roku wystartować, przypominam, że to nie są ostatnie Mistrzostwa i że za rok pewnie to oni będą odczuwać stres przed startem. W tym roku mogą być dumni, że mają na Mistrzostwach swoich reprezentantów. Pamiętajcie, że przyjaźń jest ważniejsza od wszystkich medali świata. Razem po stokroć radośniej jest cieszyć się ze zwycięstwa i po stokroć łatwiej znieść gorycz porażki.

Kiedy pan Mikołaj skończył, słychać było tylko jakąś zawziętą muchę, która za wszelką cenę usiłowała pokonać zamknięte okno.
    - Czy Basia może być na Mistrzostwach moim luzakiem? - przerwał nieznośną ciszę Filip.
    - Jeżeli tylko zechce - odparł pan Mikołaj, z uśmiechem patrząc na Basię, która zakryła ręką usta, żeby nie piszczeć z radości, ale popiskiwania i tak się z niej wydobywały, chyba uszami.
    - A może Żółwik pomogłaby Filipowi, a Basia zajęłaby się Miniaturką i Berkiem? - na Matyldzie też zrobiła wrażenie przemowa pana Mikołaja.
    - Widzisz mała, wszyscy się o ciebie biją - powiedział Żółwik, niby to ze smutkiem - mnie nikt nie chce.
    - Ależ Żółwiku - Filip podchwycił żart - nie śmiałem marzyć, że zechciałabyś mi luzakować.
    - Mistrzu! No wie mistrz! Dla mnie byłby to największy zaszczyt - riposta była natychmiastowa.
    - Przestańcie pajacować! - pani Marta udawała powagę - tak będzie rozsądniej, Żółwik luzakuje Filipowi, Basia Matyldzie. W Krakowie będzie Krecik, pomoże Sabrinie, a Natka będzie miała oko na wszystkich luzaków. Przez te trzy dni chciałabym, żebyście byli skoncentrowani i nie myśleli o niebieskich migdałach. Żeby nie zdarzyła się sytuacja jak w Rybniku, że trzeba będzie iść oglądać parkur, a nie będzie komu przytrzymać konia.
    - Jasne! Oczywiście! - dobiegało ze wszystkich stron. Przemowa pana Mikołaja dała chyba efekt, bo wszyscy poczuli się zjednoczeni, potrzebni i szczęśliwi! Na Mistrzostwa jadą jako EKIPA! I to jest najważniejsze!

Co może się przydać luzakowi? 

>>jakiś wystrzałowy preparat do pielęgnacji kopyt?<<

>> no i koniecznie coś co sierści, grzywy i ogona!<<

>>ale przede wszystkim niezbędny sprzęt do czyszczenia konia !!!<<

c.d.n.